majówka i po...
Przez kilka najbliższych postów mogę przynudzać, bo chyba pierwszy raz w życiu dane mi było wyjechać na prawdziwą majówkę. Nie taką, której się wyczekiwało, tylko ze względu wolne od szkoły, tylko taką, gdzie mogłam wyjechać, odciąć się od wszystkiego i odpocząć.
Pojechaliśmy do Świdwina, gdzie ugościła nas rodzina mojego Rasta. Ach... Cudowne miejsce. Ciężko było wracać. Pierwszego dnia nie nadwyrężaliśmy się za bardzo po 8 godzinach w pociągu, więc Łukasz zaprowadził mnie wgłąb parku na łąki otoczone lasami i przepełnione śpiewem ptaków. Czas się dla mnie tam zatrzymał. Chłonęliśmy zapachy i dźwięki otoczenia nigdzie się nie spiesząc i o nic nie martwiąc.

Zazdroszczę takiego wypadu :-) Ja musiałam się kisić w mieście bo mój chłop pracował.
OdpowiedzUsuńWspółczuję :( To trzymam kciuki, oby na wakacje udał się jakiś wypad :)
OdpowiedzUsuń