No i poniedziałek. Nowy tydzień, nowe zmiany. Kendzior znowu mieszka z nami, dopóki nie wyjedzie. Przyjeżdża dzisiaj do Polski rodziciel mój. Ych... Ale! Może o czymś milszym będę.
Wczoraj po tańcu brzucha aż mi się nogi trzęsły jak wracałam do domu :P Ale dostałam w kość. Jednak to było przyjemne. Jadąc pociągiem miałam tak pełną głowę pomysłów na biżu, że myślałam, że mi pęknie. Siedziałam i rysowałam. Mimo tego, że w domu byłam dopiero po 23ej, to po kąpieli jeszcze usiadłam i poprawiałam zawieszkę, którą wczoraj pokazałam :) Tak chyba będzie lepiej. Teraz mogę powiedzieć, że jestem z niej zadowolona. Przynajmniej na razie, bo z czasem mija mi ta satysfakcja i widzę same błędy. Zaraz idę do pracy i tam usiądę do kolczyków :) Do wieczora powinny być gotowe, więc możliwe, że jeszcze dzisiaj zaprezentuję efekt mojej pracy :)


Komentarze

Popularne posty