29.04.2010        17:38


Dzisiaj wolne, to nie odpuściłam sobie treningu, tym bardziej, że ładna pogoda jest. Ogarnęłam najpierw dom, wyciągnęłam brata do pomocy przy zakupach i poszłam ćwiczyć. Wiosna już chyba na dobre zagościła w moim ogrodzie. Pełno mleczy wystawiło główki i drzewa już kwitną. Doczekać się nie mogę jabłek. W ogrodzie mamy pełno drzew owocowych. Jednak ja najbardziej lubię z nich wszystkich jabłka :P



Miałam pożonglować, jednak szybko przeszła mi ochota jak obok leżało hoola i tak pięknie się do mnie uśmiechało :P







Jak zwykle towarzyszyła mi Nuka, a po jakimś czasie dołączył się brat – ogrodnik z zamiłowania, który musiał sprawdzić i porozmawiać z bluszczykiem, czy ładnie rośnie. A jaki ogród ładny jest jak ma takiego opiekuna :)



Dzisiaj przed domem zobaczyłam małego fiołeczka. Wyrósł samiutki pod płotkiem. Nie wiem czemu przypomniał mi się dom Babci. Ech… Jedyne miejsce na Ziemi, z którego nie chciałam odchodzić, a właśnie w tym wypadku nie mieliśmy innego wyjścia. Tęsknię za tym miejscem. O tej porze zaczyna tam kwitnąc olbrzymi krzak jaśminu, który rósł przy garażu odkąd tylko pamiętam. Każdego wieczora zaczynał pachnieć. Tak intensywnie i pięknie, że w całym domu było go czuć. Oprócz niego jeszcze pełno bzów. Z każdego rodzaju! Fioletowe, jasne, ciemne, białe, kremowe, z drobnymi kwiatami i te z grubymi wielkimi płatkami. Boże, jak tam było cudownie. To był nasz raj. Dom był przedwojenny, cudowny. Miał duszę, historię i pełno tajemnic, których rozwiązania do tej pory nie znam. Zawsze było czuć w nim taki spokój. Nie smutek, ale kojącą ciszę, która była jak balsam. I zawsze mieliśmy jakichś gości. Ten dom przyciągał ludzi swoim duchem. Dookoła pod ścianą była mała podmurówka. Jakby taki kawałeczek chodniczka odchodzący od ścian domu. A na brzegu gęsto rosły niezapominajki. Piękne niebieściutkie niczym górskie jezioro. Jakie to było cudowne… I ten ich zapach… Strasznie brakuje mi tego miejsca. Teraz mieszka tam już ktoś inny. Ktoś, kto nie potrafił docenić tamtej magii. Drzewa zostały powyrywane z korzeniami, jeszcze na naszych oczach. A leśne poszycie zasypano gruzem. W salonie została zerwana podłoga. Piękny drewniany parkiet, który był tam od samego początku i wciąż błyszczał tak samo. Jaśminu już zapewne nie ma. Trzeba było dbać o niego, bo był już stary. A letnimi wieczorami, gdy kładłam się spać, otwierałam okno i słuchałam muzyki. W sąsiedztwie mieszkała rodzina muzyków. Co wieczór słychać było cudowny dźwięk skrzypiec. Wszystko bym oddała, żeby móc znów tam żyć…

Komentarze

Popularne posty